Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci - to stare powiedzenie przyszło mi na myśl, kiedy przeczytałem w depeszy Polskiej Agencji Prasowej, że czwórka radnych z klubu Sojuszu Lewicy Demokratycznej nie wzięła udziału w głosowaniu Rady Miejskiej Kalisza nad projektem uchwały w sprawie zmiany nazwy patronów 6 kojarzących się z minionym ustrojem ulic.
Szef klubu Dariusz Witoń stwierdził, że nie podoba im się ustawa o zakazie propagowania komunizmu „ze wszystkimi konsekwencjami”.
Przewodniczący klubu radnych Platformy Obywatelskiej Dariusz Grodziński powiedział PAP, że odstępując od głosowania radni SLD potwierdzili swoją nieprzydatność dla kaliskiego samorządu „co ma miejsce od początku tej kadencji”.
„Zgodnie z ustawą o zakazie propagowania komunizmu przez nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej nowe nazwy nadawane przez jednostki samorządu terytorialnego nie mogą upamiętniać osób, organizacji, wydarzeń lub dat symbolizujących komunizm lub inny ustrój totalitarny” - przypomniała PAP.
W Kaliszu do zmiany patronów wytypowano 6 ulic: Marii Koszutskiej, Józefa Koszutskiego, Hanki Sawickiej, Bolesława Rumińskiego, Lucjana Szenwalda i Stefana Dybowskiego. Noszą one teraz imiona: Benedykta Dybowskiego (przyrodnika i lekarza), Gustawa Arnolda Fibigera (przedwojennego właściciela kaliskiej Fabryki Fortepianów i Pianin „Calisia”), Władysława Reymonta, Prymasa Stefana Wyszyńskiego, Cypriana Kamila Norwida oraz Zacisze.
Za zmianą głosowało 19 z 23 radnych obecnych na sali radnych.
- Zmiana nazwy ulicy nie ma wpływu na ważność dokumentów, w których jest uwzględniona dotychczasowa nazwa ulicy, wydane więc dowody rejestracyjne, dowody osobiste i prawa jazdy zachowują swoją ważność - powiedziała Polskiej Agencji Prasowej rzecznik prasowy kaliskiego urzędu Elżbieta Zmarzła.
I niech ktoś jeszcze powie, że SLD to nowoczesne, czerpiące z najlepszych tradycji polskiej lewicy ugrupowanie, które stanowczo odcina się od peerelowskiej przeszłości.
