O tempora, o mores - ta stara łacińska sentencja przychodzi mi na myśl, kiedy czytam kolejną informacje o awanturze w następnej szkole spowodowanej przebieraniem się - w ramach zabawy - chłopców za dziewczynki, a dziewczynki za chłopców. Jest to natychmiast uznawane za szkodliwy wychowawczo wpływ ideologii gender i surowo potępiane przez sporą część rodziców, a także nauczycieli i księży z biskupami włącznie.
A jeszcze kilkanaście lat temu takie sytuacje nie wywoływały żadnych protestów i uważane były za całkiem naturalne, bez jakichkolwiek podtekstów. Niemal każdy(a) z nas w wieku powyżej 30 lat przebierał(a) się kiedyś za przedstawiciela(kę) przeciwnej płci, co uznawano za bardziej lub ,mniej dowcipne, ale nigdy ideologicznie motywowane.
Ileż szkolnych zabaw polegało na takich właśnie chwilowych zmianach nie płci przecież, ale ubioru i nikt nie robił z tego problemu, a dzieci były zachwycone, że mogą przez moment zaistnieć jako ktoś inny. Mądrość rodziców i nauczycieli ograniczała przekraczanie niedopuszczalnych granic w tej materii, ale też trzeba jasno powiedzieć, że w ogóle o takowych wówczas nie myślano.
Dzisiaj jest zupełnie inaczej i trzeba zachować przesadną ostrożność, aby nie zostać oskarżonym o szerzenie zgubnej ideologii, podmywającej moralne i religijne korzenie judeochrześcijańskiej Europy. Jeżeli dochodzi do takich niebezpiecznych zabaw, organizujący je nauczyciel może być pewien, iż ktoś wytknie go palcem jako propagatora zła i demoralizatora, a może otrzyma nawet ostre w tonie pismo z kurii.
Postęp ma swoje dobre strony, ale ma i fatalne. A gdy dołączyć do niego jeszcze polityczne sluszniactwo (political correctness), to odchodzi ochota na jakiekolwiek przebieranki.
Komentarze