Do tego, że złodzieje kradną w celu sprzedania na złom fragmenty elektrycznej trakcji kolejowej, metalowe elementy grobowców i pomników, tablice informacyjne, bramy, czy też pokrywy z włazów kanalizacyjnych zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Ale to, co stało się w Krakowie tuż przed świętami Wielkanocnymi przechodzi wszelkie wyobrażenie: zniknął fragment mostu Dębnickiego.
W samym centrum wielkiego miasta złodziej zdołał wyrwać z jezdni sporą część tzw. dylatacji, czyli metalowej zębatki łączącej most z ulicą Marii Konopnickiej.
„Efekt - w moście powstała 40-centymetrowa dziura, a drogowcy musieli zamknąć prawy pas na jednej z najbardziej ruchliwych dróg w Krakowie” - czytamy o tym złomiarskim wyczynie na stronie internetowej Radia Kraków-Małopolska.
- Jest to model sprzed kilkudziesięciu lat, który już nie jest produkowany. Trzeba go na zamówienie dorobić. Na razie zostanie tam wlany asfalt, a w międzyczasie zamontujemy pokrywę, która została uszkodzona - powiedział w rozmowie z krakowską rozgłośnią Michał Pyclik z Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu Urzędu Miasta Krakowa.
W poświąteczny wtorek od rana w kierunku centrum od hotelu Forum tworzyły się z tego powodu (zwężenie w celu bieżącej reperacji) gigantyczne korki. A za miesiąc, kiedy drogowcy będą wymieniali całą konstrukcję, znów zamknięty zostanie jeden pas w stronę centrum.
Zdaniem Pyclika naprawa dylatacji pochłonie kilkanaście tysięcy złotych, podczas gdy złodziej wyrwany fragment mostu Dębnickiego mógł - wedle szacunku policji - sprzedać w punkcie skupu złomu za nie więcej niż 20 złotych.
Zdaniem Pyclika naprawa dylatacji pochłonie kilkanaście tysięcy złotych, podczas gdy złodziej wyrwany fragment mostu Dębnickiego mógł - wedle szacunku policji - sprzedać w punkcie skupu złomu za nie więcej niż 20 złotych.
Poprzeczka jest zawieszona wysoko. Trudno wymyślić, co trzeba będzie teraz ukraść, żeby przebić krakowski rekord.
Komentarze